“Ślepy zabójca” to świetnie napisana książka w książce – dwie równoległe historie, wzajemnie się komentujące i z biegiem strony odsłaniające, jak wiele mają ze sobą wspólnego. Nietypowo powieść zaczyna się od śmierci głównych bohaterów. Już na wstępie zostajemy z niewyjaśnionym niepokojem, zagadką, a przecież nie jest to żaden kryminał, a na powieść obyczajową brakuje tu jakiejś takiej intensywności. Atwood z pozoru chłodno przedstawia losy dwóch młodych kobiet – od dzieciństwa do śmierci obu, które dzieli kilkadziesiąt lat. I mimo tego chłodnego spojrzenia, mimo tego, że postacie nie są za bardzo rozbudowane, a ich motywacje nieodkryte, “Ślepy zabójca” wciąga jak najżarliwszy portret psychologiczny.
Być może chodzi o psychologię zbiorową, o losy kobiet, które wychowują się de facto same (choć przy aktywnym udziale wiernej gosposi) i w samotności stawiają czoła temu, co się im przydarza. Śmierć matki przy poronieniu naznacza ich los bardzo wcześnie, bo to właśnie w tym momencie Iris i Laura naprawdę stają się kobietami, mimo że są jeszcze dziećmi. Zetknięcie z obumarłym płodem w blaszanej misce wyznacza punkt zwrotny. Od tej pory są pozbawione właściwej opieki, pozostawione na żer okrutnego świata, w którym o wszystkich decydują mężczyźni. Tyranizujący, zimny ojciec, próby wtłoczenia dziewczynek w przynależne im role społeczne, tę odwieczną kobiecą podległość: surowe nauczanie, wymuszone małżeństwo, uwięzienie w konwenansach, a gdy trzeba także odpowiednich instytucjach. Laura przegrywa te zmagania w młodym wieku, podczas gdy Iris ma szansę się od nich uwolnić – jednak niejako kosztem młodszej siostry, którą się miała opiekować. W ramach pokuty stawia zmarłej pomnik, robi z niej nieśmiertelny symbol – wprawdzie nie do końca wiadomo czego. Ale tak naprawdę jest to pomnik jej samej. Bo to Iris jest “ocaloną” w tej historii, kosztem utraty wszystkiego, co było jej drogie – rodziny, dziecka, ukochanego, domu. W tle mamy pierwszą, potem drugą wojnę światową, wojnę domową w Hiszpanii oraz wielki kryzys, ale najtrudniej jest “ocaleć” z tego, co przynosi zwykłe życie, stawić czoła temu, co wydarza się w zaciszu domowym. Atwood zgrabnie to podkreśla wprowadzając poboczną postać Callisty, która w swojej ostatniej scenie w manierze socrealistycznej rzeźbi postaci silnych prostych kobiet. Zresztą w powieści roi się od symbolicznych komentarzy do losów głównej bohaterki, na co pozwala także szkatułkowa struktura, niczym w “Baśniach tysiąca i jednej nocy”, całe to przesuwanie planów czasowych i mieszanie prawdy z fikcją. Snucie historii jako buntowniczy akt życia.
Margaret Atwood, Ślepy zabójca, przeł. Małgorzata Hesko-Kołodzińska, Wielka Litera, Warszawa 2019