Kiedy byłam nastolatką, z wypiekami na twarzy czytałam “Na nieludzkiej ziemi” Józefa Czapskiego. To były lata dziewięćdziesiąte, ta nagła odwilż dotycząca historii najnowszej, która sprawiła, że sięgaliśmy po tego rodzaju dzieła – świadectwa celowo zapomnianych wydarzeń. Katyń, powstanie warszawskie, droga na Zaleszczyki stały się nagle tak ważne, jakby zdarzyły się wczoraj albo przynajmniej tuż przed ogłoszeniem stanu wojennego.
Mama opowiada, że czytała “Na nieludzkiej ziemi” w formie tych małych samizdatowych książeczek, które jej kuzyn szmuglował z Francji w puszkach po pomidorach, jak głosi legenda rodzinna. Że dostała ją tylko na jedną noc i siedziała przy słabym świetle nad drobnym drukiem do samego rana. Groza związana z posiadaniem niebezpiecznych materiałów w domu na prowincji.
Tak więc Czapski był jednym z tych herosów mojej młodości. Należał do tej natychmiast rozpoznawalnej grupy Giedroycio-Herberto-Michników, a jego życie co i rusz potykało się o kamienie milowe polskiej historii: Katyń, armia Andersa, Monte Cassino, Maison-Laffitte, odrealniając osobę samego Czapskiego, przenosząc go w sferę mityczną.
I wtedy, na początku XXI wieku, pojawia się amerykański pisarz, który postanawia napisać biografię Józefa Czapskiego, polskiego malarza osiadłego we Francji, człowieka, który przeżył prawie sto lat i był świadkiem najbardziej dramatycznych momentów XX wieku. Eric Karpeles wykonał kawał świetnej biograficznej roboty, odsłaniając nam Czapskiego, jakiego pewnie nie moglibyśmy poznać, gdyby tym tematem zajął się autor polski.
Karpeles niestrudzenie bada związki Czapskiego z poszczególnymi osobami, które były dla niego ważne na przestrzeni lat, ale ku mojemu zaskoczeniu praktycznie pomija jego relacje z Giedroyciem, zwłaszcza w późniejszym okresie, wspominając jedynie o rozłamie, jaki przez lata charakteryzował dom w Maison-Laffitte (pracować i mieszkać razem – to musi być udręka). Polski biograf Czapskiego na pewno poświęciłby temu tematowi obszerny rozdział. Zresztą książka jest trochę jakby pęknięta – do końca II wojny światowej skupia się mocno na życiu Czapskiego żołnierza, polityka, pisarza, żeby potem porzucić prawie te tematy i przedstawiać wyłącznie Czapskiego malarza – starszego pana, który zajmuje się tylko sztuką. Jest to na pewno spojrzenie interesujące i wyciąga na pierwszy plan mniej znane aspekty życia Czapskiego, jednakże pozostawia pewien niedosyt. Czy na pewno nie dałoby się pogrzebać głębiej i znaleźć opinii Czapskiego na temat paryskiego Maja, “Solidarności”, wyboru papieża Polaka, stanu wojennego? Na dobrą sprawę nie wiemy tak do końca, czy tęsknił za ojczyzną, czy podparyska jej namiastka wystarczyła temu kosmopolicie z urodzenia? Wiemy, co myślał o Aronie i Gombrowiczu, czy nie miał opinii na temat Foucaulta albo Gorbaczowa?
Eric Karpeles zdecydował się nie zgłębiać tych tematów i skupił się na przedstawieniu malarskiej twórczości Czapskiego. Jego analiza tych dzieł jest naprawdę wartościowa, daleka od powierzchowności. A przede wszystkim poszukuje psychologicznej głębi, stara się dokonać wiwisekcji artysty – nie żołnierza, intelektualisty, politycznego uchodźcy, lecz brata, kochanka, przyjaciela, człowieka zagubionego w tym wielkim świecie, który czepia się dostrzeżonych detali i przekuwa je w sztukę. Nie robi tego dla sławy i pieniędzy, tylko z duchowej potrzeby. Jest w tym portrecie pewna tkliwość. Karpeles na swój sposób pokochał Czapskiego i postanowił go odnaleźć w rozproszonych po świecie obrazach i relacjach osób, które miały z nimi styczność. Pokochał właśnie Czapskiego-malarza, a nie bohatera dającego świadectwo mrocznych dla narodu czasów, którego miałam okazję poznać, gdy byłam nastolatką.
Są też w tej książce smaczki. Wpływ rozmowy Czapskiego z Orwellem, który bierze sobie do serca opinię Polaka o Stalinie, na ostateczną wersję “Folwarku Zwierzęcego”. Relacja malarza z Anną Achmatową, która poświęciła mu wiersz będący wspomnieniem z ich spotkania. Wreszcie skierowane do biografa pytanie ciotecznego wnuka Czapskiego, syna europosłanki, czy wuj Józio naprawdę był gejem, bo w rodzinie się o tym dobitnie milczy. W tym momencie pomyślałam, że dobrze się stało, iż biografię Czapskiego napisał Amerykanin, któremu łatwiej było uniknąć skandalizującej otoczki i odwiecznych polskich sporów o prawdę.
Przydałoby się wyciągnięcie obrazów Czapskiego z muzealnych magazynów i przygotowanie porządnej wystawy retrospekcyjnej w jednym z Muzeów Narodowych. Swoją książką Karpeles sprawił, że zainteresowałam się malarstwem autora “Na nieludzkiej ziemi” i chętnie bym się zapoznała z nim bliżej.
Eric Karpeles, Prawie nic. Józef Czapski. Biografia malarza, przeł. Marek Fedyszak, Noir sur Blanc, Warszawa 2019